"Mama Piotrusia zamieściła na forum post, że jest w 20. tygodniu ciąży i wie, że jej dziecko nie przeżyje. I co ona ma robić. Gdzie ona ma iść. Przesłałam więc informacje, jaki szpital, na co może liczyć, na koniec napisałam, że jest możliwość zrobienia zdjęcia. Przez następne kilkanaście tygodni wymieniałyśmy się mailami, dzwoniłyśmy, zaprzyjaźniłyśmy się. Gdy zbliżyłyśmy się do 30. tygodnia jej ciąży, bałam się odbierać telefony od niej, bo gdy dzwoniła, zwłaszcza w nietypowej porze, byłam pewna, że trzeba się ubrać, wziąć aparat i jechać do szpitala, bo to już.
Urodziła w terminie, w szpitalu na Madalińskiego w Warszawie. Miała rodzić w innym, ale nie chcieli jej tam zrobić cesarskiego cięcia, a istniała szansa, że dziecko będzie przez chwilę żyło i przy cesarskim cięciu będzie mogła z nim przez chwilę być. Ale w tamtym szpitalu powiedzieli, że 'nie ma wskazań' do cesarskiego, no bo jakież wskazania mogły być, prawda? Na Madalińskiego wszystko odbyło się, jak powinno. Położyli Piotrusia obok niej na łóżku. Najładniejsze dziecko, jakie w życiu widziałam. Przyszedł mąż. Mieli czas, ciszę, księdza. I fotografa. To było też jedno z najważniejszych wydarzeń mojego życia. I właśnie dlatego, że zobaczyłam, jak to powinno wyglądać, zrezygnowałam z robienia zdjęć w prosektoryjnych warunkach."
To fragment artykułu "Obsoletki" Violetty Szostak, który 21 maja 2011 r. ukazał się w "Wysokich obcasach" nr 20 (623). Cały artykuł można przeczytać pod poniższym odnośnikiem:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,9625264,Obsoletki.html?as=4&startsz=x